Recenzje książek

Zagubieni. Inwazja – Marcin Mortka

134574-352x500
Napisane przez Cafejka


To miał być kolejny, normalny i szary dzień w roku 2313. Dwunastoletni Dorian Tomlinson nie chciał jeszcze wyrywać się z objęć snu, w którym bronił ludzkości przed okrutnymi najeźdźcami z kosmosu. Sytuacja wydaje się jednak niemożliwa – ludzkość i kilka innych ras żyją na obszarze administrowanym przez Unię Międzyplanetarną stojącą na straży pokoju.

Do szkoły jednak należy iść, przypomina o tym robot Zicco (przez chłopca zwany „Cerberem”), swoista „pomoc domowa” zastępująca mu rodzinę. Jego mama pracuje na orbicie Jowisza, tatę ciężko namierzyć, a siostra Zoe uczy się w szkole artystycznej na Wenus. Pozostaje tylko „mechaniczna niania” Zicco. Właśnie on budzi chłopca z rana, szykuje mu posiłki, pełni funkcję telefonu/ Skype’a przy porozumiewaniu się z będącymi gdzieś daleko w galaktyce rodzicami i eskortuje chłopca starym modelem ścigacza do szkoły – nie zapominając o zajechaniu po niezbyt lubianego przez Doriana znajomego, grubego Tommy’ego Robbina będącego zawsze przedmiotem niemiłych żartów innych uczniów.
Dorian nie wiedział jednak, że tego dnia jego rzeczywistość ulegnie zmianie.Chłopcy bowiem nie dotrą na lekcje – Dorian otrzyma niekompletną wiadomość od mamy (a zakłócenia w tych czasach to rzecz wręcz niemożliwa!), a Zicco przejdzie w tryb Zagrożenia Krytycznego i rozpocznie ewakuację obu chłopców w kierunku Księżyca. Chwila najazdu obcych na Ziemię ze snów bohatera właśnie nadeszła…

 „Zagubieni. Inwazja” rozpoczyna nową serię młodzieżową Marcina Mortki wydaną z ramienia wydawnictwa Zielona Sowa.

Muszę się przyznać, że już dawno nie miałam styczności z powieściami młodzieżowymi i nieco obawiałam się, że książka może mi się nie spodobać. Nic takiego na szczęście się nie stało.
Już na początku urzekły mnie dopracowane ilustracje Daniela Grzeszkiewicza (znanego czytelnikom fantastyki również dzięki współpracy z wrocławskim wydawnictwem Dobre Historie) – nie tylko grafika z okładki, lecz także rysunki umieszczone na początkach rozdziałów – sprawiające wrażenie jak gdyby były żywcem wyjęte z komiksowego albumu. Ślicznie wycieniowane, dopracowane w każdym calu. Ogromny plus.

Rozpoczęłam lekturę z lekkimi obawami, które rozpływały się jak śnieg na wiosnę. Czytając narzekania Doriana na temat szkolnych przedmiotów widziałam siebie sprzed paru lat, kiedy nie chciało mi się wstać do szkoły. Ba, dalej mi się nie chce (jakie to niepedagogiczne). Podśmiewałam się także ze stosunku Doriana do Zicco (Cerbera!) i nawet nie zauważyłam, kiedy akcja mnie wciągnęła. Razem z Dorianem i Tommy’m wybrałam się na Wenus, by odbić siostrę głównego bohatera (Zoe), wyruszyłam w daleką podróż w poszukiwaniu jego rodziców. Nie znalazłam żadnej postaci, która jakoś specjalnie by mi przeszkadzała, a szczególnie polubiłam ironicznego i kotopodobnego Głuszka znalezionego w jednym ze zniszczonych statków.
Urzekły mnie również nawiązania do słynnych pisarzy SF, których nazwiska posłużyły jako nazwy miast w kosmosie (Lem, Strugaccy, Bradbury, Asimov) odwiedzanych przez bohaterów. Taki sympatyczny uśmiech autora w stronę starszych czytelników.

Mam słabość do książek Marcina Mortki – nie ważne czy przeznaczone są dla dorosłego czytelnika, czy dla młodszego. Za każdym razem w jego tekście znajduję fascynującą przygodę i „Zagubieni. Inwazja” z pewnością wyjątkiem od tej reguły nie jest. Ktoś może pomyśleć, że skoro akcja toczy się w kosmosie i zawiera statki kosmiczne, to pewnie przeznaczona jest tylko dla chłopców. Nic bardziej mylnego. Myślę, że książkę można zaproponować każdemu, kto uwielbia akcję podszytą sympatycznym humorem. Serdecznie polecam 🙂

 

Recenzja została również umieszczona na blogu Zapiski z przypomnianych krain.

O autorze

Cafejka