Patrzymy w lustro i widzimy siebie. Kobietę albo mężczyznę. Dziewczynkę lub chłopca. A co gdybyśmy zamiast swojego odbicia widzieli kogoś całkiem innego? Gdybyś widziała w lustrze rosłego faceta o szerokich barkach? Gdybyś w nim zobaczył kształtną blondynkę? Trudne do wyobrażenia i zrozumienia, co?
To był najważniejszy powód, dla którego sięgnęłam po książkę Anny Grodzkiej „Mam na imię Ania”. Były też inne – chociażby zwykła ludzka ciekawość i zamiłowanie do biografii. Ale tym najważniejszym była właśnie próba wyobrażenia sobie co czuje osoba uwięziona w ciele, z którym się nie identyfikuje. Co czuje dziewczynka, której nie wolno nosić sukienek i zapuścić długich włosów. Po lekturze dochodzę do wniosku, że nikt, kto nie odczuł tego na własnej skórze nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.
„Mam na imię Ania” przybliża nam życie autorki. Od wczesnych lat dziecięcych, aż po dzień dzisiejszy. Grodzka opowiada o tym jak kształtowała się w niej pewność, że jest kobietą, jak próbowała tę kobietę w sobie zabić i żyć jako mężczyzna, za którego wszyscy ją uważali. Pisze też o miłości i rodzinie, ale w sposób bardzo oszczędny, nie zagłębiając się w zbyt osobiste szczegóły, które mogłyby kogoś dotknąć. Pisze więc o wsparciu, które dostała od syna, ale niemal całkowicie milczy o rozstaniu z żoną. Poza wątkiem stricte biograficznym Anna Grodzka w przystępny sposób stara się wyjaśnić czytelnikowi czym jest transseksualizm i płciowość, jak ze strony prawnej i medycznej wygląda zmiana płci. Opowiada o stworzonej przez siebie fundacji i przytacza historie osób z nią zwiazanych.
Książka Anny Grodzkiej to lektura, której się nie czyta, ją się pochłania. Poruszana tematyka, prawie całkowicie dla mnie nowa, sprawiła, że chwilami zapominałam, że to nie fikcja. Że to się dzieje naprawdę. Dowiedziałam się ze szczegółami co czuje osoba transseksualna i z jakimi problemami się zmaga. Nie mogę powiedzieć, że potrafię sobie to wyobrazić, ale rozumiem jak wielkie musi to być cierpienie.
Wydaje mi się, że to taka książka, która jest potrzebna. Porusza temat, który będzie tabu jeszcze długo, ale jestem przekonana, że zaspokaja ciekawość bardzo wielu osób. Zaspokaja ją w sposób rzetelny i wiarygodny.