Małżeństwo, Joanna i Walter Eberhart, znaleźli idealny dla siebie dom w niewielkim miasteczku Stepford. Z pozoru ta spokojna mieścina to idealne miejsce, aby się osiedlić na stałe. Wszędzie piękne, zadbane domy, idealnie przystrzyżone trawniki. Mężczyźni wieczorami spotykają się na kieliszek brandy i pokera w Klubie Mężczyzn, a kobiety…. No właśnie, kobiety są jakieś dziwne. Tak przynajmniej wydaje się Joannie. Panie mieszkające w Stepford to idealne żony i matki! Jak z obrazka! Mają idealne figury, każdego dnia nienaganne fryzury i makijaże, są posłuszne, niewymagające a ich ulubionymi zajęciami są pranie, sprzątanie, gotowanie, pastowanie podłóg… i może jeszcze raz sprzątanie! Wykonują prace domowe każdego dnia, od rana do nocy… ich domy po prostu lśnią! Czyż to nie dziwne? Czyżby panowie maczali w tym palce?
Książeczka jako mała odskocznia sprawiła się znakomicie, gdyż zajęła ona dokładnie jedno popołudnie. Czytało się szybko i przyjemnie. Jednak absolutnie nie rozumiem dlaczego zalicza się tę historię do gatunku horroru ?! Szczerze mówiąc grozy nie było tu za grosz! I to dosłownie – za gorsz! Czytało się przyjemnie, lecz całkowicie bez emocji. Ot, opowiastka dla odmóżdżenia. Taka bajeczka dla dużych chłopców i dziewczynek… tak ją postrzegam. Stratą czasu może nie była, ale myślę, że można spokojnie żyć bez jej znajomości.
Było to moje drugie spotkanie z tym autorem i niestety chyba już ostatnie. Przy „Żonach ze Stepford”, tak samo jak przy „Dziecku Rosemary”, zakończenie absolutnie nie sprostało moim oczekiwaniom! Pan Ira Levin ma chyba to do siebie, że lubi zakończenia niejasne, jakby urwane w połowie! Problem w tym, że ja nie lubię! Jak już kiedyś wspominałam, kiedy kończę czytać książkę, chcę mieć wszystko jasne. Więc z panem Levinem się chyba raczej nie dogadam 🙂 Tu zakończenie, owszem, wiemy czy Joanna miała rację w swoich podejrzeniach, wiemy też czy udało jej się uniknąć losu innych mieszkanek miasteczka… ale cała reszta szczegółów pozostaje bez wyjaśnienia. Są to dość istotne szczegóły, których nie mogę jednak wyjawić, żeby nie zepsuć nikomu przyjemności czytania…