Przyznaję się, tarty były moją zmorą. Nie chciałam, nie lubiłam, nie robiłam. Unikałam! Jednak po kilku średnio udanych próbach postanowiłam spróbować jeszcze raz, co okazało się najlepsza decyzją związaną z moimi przekonaniami cukierniczymi. Pierwszą z nich była tarta szarlotkowa z bezą, która była pierwszym sygnałem, że tarty nie są takie złe. Wczoraj zrobiłam kolejny klasyk, w którym zakochała się moja rodzinka mimo innych upodobań smakowych. Nikt się nie spodziewał, że połączenie naturalnego kwasku cytryn i słodyczy cukru może tak wspaniale ze sobą współgrać.
Składniki:
kruchy spód:
– 180g mąki
– 100g masła
– 3 łyżki cukru pudru
– 1 łyżka cukru waniliowego
– 1 jajko
– pół łyżeczki proszku do pieczenia
krem cytrynowy:
– sok z czterech cytryn
– skórka otarta z dwóch cytryn
– 125 ml wody
– 2 łyżki mąki ziemniaczanej
– 70g cukru pudru
– 100g masła
– 1 jajko
– 3 żółtka
Przygotowanie
Mąkę przesiewamy do miski wraz z proszkiem do pieczenia, dodajemy cukry, jajko i pokrojone na kawałki masło. Rozcieramy całość widelcem lub łyżką a następnie wyrabiamy ciasto do uzyskania plastycznej kuli. Jeśli jest zbyt klejące możemy podsypać je mąką, jednak pamiętamy, że ciasta kruchego nie należy wyrabiać zbyt długo. Tak powstałą kulkę wkładamy do lodówki na 30 min i w tym czasie robimy krem cytrynowy.
Wyciskamy sok z cytryn i ocieramy z dwóch skórkę umieszczając wszystko w garnku, dolewamy wody i podgrzewamy na małym gazie. Dosypujemy cukru pudru oraz mąkę ziemniaczaną cały czas mieszając składniki. Dodajemy masło i w momencie gdy uzyskamy jednolitą konsystencję wlewamy żółtka i jajko energicznie mieszając tak aby powstał gęsty krem o konsystencji budyniu. Schłodzone kruche ciasto rozwałkowujemy na stolnicy i wykładamy nim silikonową formę (lub zwykłą wysmarowaną masłem i wysypaną bułką tartą). Pieczemy 20 min w 190 stopniach. Na ostudzony spód wylewamy krem ozdabiamy cytrynami i wkładamy do lodówki na około 2h.
Smacznego 🙂