Literatura erotyczna jest dość kontrowersyjnym tematem i wiele osób wstydzi się przyznać do tego, że po nią sięga. Prawdziwa fala tego typu powieści nadeszła oczywiście po ukazaniu się światowego bestselleru „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Trylogia ta ma zarówno swoich zagorzałych fanów jak i wiernych przeciwników. Ma też swoje sobowtóry, czyli historie, które bazują dokładnie na tej samej podstawie. Jedną z nich jest wcale niemniej popularna seria „Dotyk Crossa” napisana przez Sylvię Day i właśnie książkę tej autorki chcę Wam dzisiaj przybliżyć, choć nie będzie to wspomniany powyżej tytuł, lecz powieść, która miała premierę zaledwie kilka dni temu.
Lyssa Bytess od dawna cierpi na problemy ze snem, jednak gdy w jej snach pojawia się przystojny Aidan, który przynosi jej wytchnienie i zapewnia magię erotycznych doznań wszystko diametralnie się zmienia. Kiedy pojawia się on jednak w drzwiach kobiety, a ona go nie pamięta, okazuje się, że jego misją nie jest tylko zadowolenie Lyssy, ale także jej ochrona, ponieważ Strażnicy ze Świata Snów nadchodzą wielkimi krokami i zrobią wszystko, aby dostać kobietę w swoje ręce…
„Rozkosze nocy” to moje pierwsze spotkanie z autorką i muszę przyznać, że przez opinię, jaką wyrobiła sobie po słynnym „Dotyku Crossa”, spodziewałam się o wiele lepszej historii. Nie chodzi nawet o to, że nie jest to zbyt ambitna lektura, ale o to, że zabrakło mi w niej wszystkiego po trochu.
Bohaterowie są dobrze nakreśleni, ale przy tym odrobinę bezbarwni. Jeśli miałabym wskazać tego, który został wykreowany lepiej, zdecydowanie byłby to Aidan, ponieważ Lyssa przez większość książki lekko mnie irytowała. Denerwowała mnie jej naiwność i sposób postrzegania świata, ale nie było to coś, czego nie mogłabym przeskoczyć.
Akcja rozwija się dość spokojnie, choć sam epilog sprawił, że wywaliłam oczy na wierzch. Autorka walnęła od razu z grubej rury i byłam naprawdę zdziwiona tak odważną pierwszą sceną, ale przyznaję, że zachęciło mnie to w pełni.
Jak na powieść z gatunku erotyki przystało, pojawiają się sceny seksu i to całkiem niezłe. Pani Day nie owijała w bawełnę i nazywała rzeczy po imieniu. Jako że ja sama lubuję się w tego typu literaturze, byłam bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy, choć przyznaję, że nadmierne używanie wulgarnych określeń odrobinę mnie odpychało, ale może problemem jest to, że ja prywatnie po prostu ich nie znoszę.
Scen intymnych było sporo i każda była dobrze przemyślana, przepełniona namiętnością oraz pasją. Jeśli miałabym oceniać autorkę pod tym względem, to bezapelacyjnie uznałabym ją za mistrza. Gdyby zastąpić te nieładne wyrazy jakimiś bardziej subtelnymi, byłyby to w moim odczuciu sceny wzorcowe dla tego gatunku.
W „Rozkoszach nocy” pojawia się wątek fantastyczny i to jest dla mnie coś zupełnie nowego. Czy wypada on dobrze? Nie jest źle, ale mogłoby być zdecydowanie lepiej. Możliwe, że gdybym nie czytała tak dużo książek z elementami paranormalnymi, oceniłabym go wyżej. Jednym słowem czytałam ciekawsze historie, choć ta naprawdę miała potencjał i ogólnie oceniam to na plus, bo pomysł sam w sobie był dobry. Żałuję, że autorka nie skupiła się na tym trochę bardziej, bo chwilami czuć było amatorszczyznę.
W temacie podsumowania powiem tak: książkę czyta się łatwo i płynnie. Styl autorki jest lekki, a sama fabuła intrygująca. Okładka ma w sobie coś takiego, że mnie osobiście zachwyca.
Nie jest to na pewno powieść wybitna, ale przyjemna i jeśli lubisz ostre jak brzytwa sceny, które podane są w połączeniu z fantastyką, to zachęcam, aby jednak spróbować zapoznać się z tym tytułem, ale zdecydowanie nie polecam tej pozycji osobom, które swoją przygodę z tego typu literaturą dopiero zaczynają.
Moja ocena: 3/6
http://heaven-for-readers.blogspot.com/