Czy jest jakiś mól książkowy, który nie słyszał jeszcze o pani Rosamund Lupton i jej dwóch powieściach „Siostra” i „Potem”? Nie sądzę… ostatnio bardzo głośno było o tej pani. Również i do mnie dotarły pozytywne recenzje, zachęcające do zapoznania się z twórczością tej autorki. Nie czekając długo, wybrałam się do biblioteki i ustawiłam się w długiej kolejce czytelników. I w końcu nadeszła moja pora! Odebrałam książkę, usiadłam pod kocykiem, zaczęłam czytać… i jak wrażenia?
Grace i jej siedemnastoletnia córka Jenny leżą w szpitalu. Jenny bardzo poparzona, w krytycznym stanie. Grace nieprzytomna, ma uszkodzony mózg, zachowała jedynie podstawowe zdolności – oddycha, przełyka, krztusi się… Prawdopodobnie nigdy się nie obudzi. Jeden dzień, jedno wydarzenie zniszczyło życie obu kobietom i całej ich rodzinie. Podczas zawodów sportowych w szkole podstawowej, do której chodzi ośmioletni syn Grace, wybucha pożar. Jenny jest w budynku. Matka wbiega do płonącej szkoły, aby ją uratować… Następnie obie „budzą się” w szpitalu. Opuszczają swoje poranione ciała i jako dusze obserwują wszystko co się wokół nich dzieje. Policja odkrywa, że ogień, który wybuchł w szkole był wynikiem podpalenia. Grace wraz z Jenny próbują odkryć prawdę.
„Powiedziałeś mi kiedyś, że zmysłem, który w chwili śmierci przestaje działać jako ostatni, jest słuch. Mylisz się. Ostatnia jest miłość…”
Spodziewałam się po tej książce wszystkiego co najlepsze. Kiedy czytałam kolejne wyrazy zachwytu, w głowie pojawiała się myśl, że taki tłum nie może się przecież mylić. Skoro wszyscy polecają, książka musi być warta uwagi. I nie zawiodłam się! Teraz i ja dołączam do tłumu wielbicieli, które polecają tę książkę i ręczą, że warto po nią sięgnąć. Ta pozycja w jakiś magiczny sposób wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Już przy pierwszym podejściu przeczytałam znaczną jej część. Książka do najcieńszych nie należy. Liczy sobie 400 stron. Jednak czyta się ją niesamowicie szybko, pomaga w tym zarówno lekki styl, ciekawa pierwszoosobowa narracja, jak i interesująca fabuła. Wystarczy odrobina chęci i czasu, aby pochłonąć tę powieść w dwa popołudnia.
Zdecydowanie umiejętności pisarskich autorce nie można odmówić. Pani Lupton operuje prostym, łatwym językiem, zrozumiałym dla każdego. Styl jest płynny i przyjemny w odbiorze. Mnie osobiście bardzo przypadła do gustu pierwszoosobowa narracja – w stylu monologu Grace do męża. Wszystko ze sobą idealnie współgra – wzruszająca fabuła i osobista narracja, odkrywająca tajemnice życia rodzinnego głównych bohaterów. Postacie są starannie wykreowane. Czytelnik z łatwością znajdzie punkt zaczepienia, aby móc chociaż w niewielkim stopniu, utożsamiać się z jednym z bohaterów. Tak jak ja mogłam wczuć się w rolę Grace… Zrozumieć jej myśli, jej zachowania, spojrzeć jak matka na matkę… I wiem, że gdybym znalazła się w podobnej sytuacji, tak samo jak główna bohaterka, dla swojego dziecka byłabym w stanie zrobić wszystko.
„Macierzyństwo nie oznacza bycia delikatną i słodką; to jest bezwzględna miłość, wyzwalająca w razie potrzeby egoistyczną zaciekłość; pazury i kły spływające krwią.”
O fabule tej powieści można by wiele pisać. Porusza ona wiele wątków i ukazuje różne oblicza miłości – miłość matczyną, miłość młodzieńczą, miłość małżeńską. Poza tym zawiera wątek idealny dla miłośników kryminalnych zagadek… Znajdziemy w niej wszystko to, czego należy szukać w dobrej powieści. Ja byłam nią zachwycona! Historia przedstawiona przez panią Lupton intryguje i wzrusza. Wydarzenia toczą się szybko, ale największym plusem jest to, że fabuła pozostawia element zaskoczenia i jest nieprzewidywalna. Akcja toczy się do ostatnich stron, a finał? Finał robi wielkie wrażenie. Wzruszyłam się. Ostatnie strony tej historii wzbudziły we mnie tyle emocji, że nawet nie wiem kiedy z moich oczu popłynęły wielkie łzy wzruszenia! Rzadko się to zdarza. Do prawdy, nie pamiętam kiedy ostatnio książka zmusiła mnie do łez…
Książki tej autorki zdobyły uznanie. Cieszą się popularnością nie tylko wśród blogerów, recenzentów… Jak już wspomniałam, w bibliotekach ustawia się spora kolejka zainteresowanych czytelników i przyznam, że absolutnie się temu nie dziwię, gdyż naprawdę warto zapoznać się z tą pozycją! Mnie ta historia pochłonęła bez reszty. Uwiodła! Wykończyła emocjonalnie i wywołała wielki łzy… Na pewno sięgnę po inną powieść tej autorki gdyż wiem, że czeka mnie kolejna dawka niemałych emocji.